Piszę do Państwa z wielkim wstydem, gdyż nigdy nie sądziłem iż będę zmuszony zwracać się o pomoc do ludzi dobrej woli . Obecnie nie mam wyjścia, gdyż jestem w sytuacji dla naszej rodziny beznadziejnej .
Wiem , że wielu ludzi w dzisiejszych czasach jest w sytuacji ciężkiej , nigdy nie spodziewałem się iż sam kiedykolwiek znajdę się w takiej. Byłem zawsze osobą starającą się sprostać trudom codziennego życia, a także starałem się nieść pomoc słabszym od siebie, w formie materialnej czy finansowej, poprzez znalezienie miejsca do pracy czy też mieszkania na obczyźnie .
Jednak w ostatnich kilkunastu miesiącach sytuacja stała się dla nas całkowicie beznadziejna i bez możliwości pomocy znikąd. Zostaliśmy sami i w chwili obecnej bezradni, co nas przytłacza i przeraża .
Od niemal dziesięciu lat ciężko pracowałem dźwigając po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt ton dziennie. Nie byłem świadomy, iż tym samym zmierzam w stronę choroby i w końcu mój organizm powie dość. Pierwsze objawy początkowo ignorowałem, nastąpiły omdlenia i krwotoki. Tłumaczyłem je „chwilowym” przemęczeniem . Przecież mam zaledwie 37 lat . Okazało się, iż „wypracowałem” sobie latami ciężkiej pracy liczne krwiaki układu pokarmowego, na które holenderska medycyna zalecała wszechobecny paracetamol.
W 2019 roku przeszedłem trzy operacje. Pomyślałem, że się z tego, lecz tak się nie stało. Runęło moje zdrowie fizyczne jak i zaczyna popadać w ruinę moje zdrowie psychiczne, czego obawiam się najbardziej.
W następstwie choroby straciłem stałe zatrudnienie, które było podstawą egzystencji naszego domostwa, i tym samym źródła pokrycia kosztów, które w Holandii, w której mieszkamy od niemal 10 lat są ogromne. W obecnej chwili ze względu na mój obecny stan i pandemię nie mam szans na podjęcie jakiejkolwiek pracy.
MOŻESZ POMÓC PRZEKAZUJĄC 1%:
KRS: 0000775644
Cel szczegółowy: 833
Popadamy w rosnące lawinowo zadłużenie, obecnie kwota ta sięga 85 tys. euro. Cały ciężar spadł na moją żonę, która pracuje, lecz niemal na nic nam to nie wystarcza poza szczątkowymi opłatami by nie stracić dachu nad głową . Mnie nachodzą coraz cięższe myśli dotyczące życia . Czuję że zostaliśmy sami z wszystkimi problemami tylko dlatego, iż dobro drugiego człowieka stawialiśmy na pierwszym miejscu zapominając o samych sobie. Tak jak wspomniałem mieszkamy w Holandii, co jeszcze bardziej utrudnia nam rozwiązanie problemu , gdyż jesteśmy obcokrajowcami i nie ma tutaj organizacji, które przychylnie spojrzałyby na naszą sytuację .
Z ciężkim wstydem to wyznaję, ale to jedyne to mi pozostało. Błagam o pomoc. Nie wiem dokąd się udać. Chcielibyśmy móc żyć codziennym zwykłym życiem . Błagam, pomóżcie. Bardzo, ale to bardzo proszę w imieniu swoim i mojej rodziny o pomoc.