Jestem osobą niepełnosprawną fizycznie.
W 2014 kupiłam maleńkie mieszkanko w inwestycji MIASTECZKO RUBIKON na warszawskich Włochach. W stanie, gdy dopiero zaczynano stawiać ściany i musiałam czekać ponad rok na odebranie kluczy. Pamiętam ogromną radość i poczucie, że udało mi wygrać z losem swoją najtrudniejszą walkę.
Otoczenie nigdy nie popierało moich dążeń do samodzielności i życia we własnej przestrzeni. "Po co ci mieszkanie", pytali mnie "Życzliwi"? "Nie dasz rady sama w nim mieszkać". "Wystarczy ci kąt w jakimś niedrogim DPS-ie, gdzieś w leśnej głuszy". Zaciskałam pięści aż do bólu i krzyczałam w poczuciu wielkiej niesprawiedliwości: a po co wam mieszkania, po co wam normalne życie? Czy należy się wam tylko dlatego, że macie sprawne kończyny? Jak śmiecie być tak aroganccy?
Po śmierci ojca przyznano mi rentę rodzinną, byłam już zdolnym kredytobiorcą. Mimo ostrego sprzeciwu rodziny, wzięłam kredyt hipoteczny na 91.836.73zł, mając 20% wkładu własnego.
Pełna nadziei na lepszą przyszłość podpisałam umowę przedwstępną z firmą budowlaną i z niecierpliwością śledziłam postęp prac w powstającym bloku.
Niestety los nie dał za wygraną. Na blisko miesiąc przed oddaniem mieszkań do użytku, upadł bank, w którym developer miał kredyt pod tę inwestycję. Wstrzymano prace, choć pozostało już tylko 2% do wykończenia. Na wszystkim rękę położył Syndyk. Sprawa ciągnie się już blisko 3 lata. Los mojego mieszkania nie jest pewny, czy i kiedy nabędę do niego prawa? Nie wiem. Włożyłam w nie oszczędności życia, których mogę już nie odzyskać.
Za to przez 23 lata będę spłacać kredyt z ratą 577 zł co miesiąc.
Bardzo proszę o pomoc. Mieszkam obecnie sama w lokalu zastępczym, opłacam opiekunkę z MOPS. Na bieżące wydatki zostaje mi bardzo niewiele. Za każdą wpłatę serdecznie dziękuję.
Developer przed ogłoszeniem upadłości odnajął mi mieszkanie, za które płacił. Zgodnie z umową, miałam w nim mieszkać do czasu, gdy dostanę swoje. Jednak po upadłości developer przestał wywiązywać się z tych opłat, właściciel zażądał, abym opuściła lokal.... Nie mam dokąd się wyprowadzić .. Jedynym wyjściem i może ostatnią szansą na własny kąt jest spłata tego zadłużenia, by zaciągnąć nowy kredyt... pod inne mieszkanie.