Kochani!
Udało się! Cel osiągnięty! To wszystko dzięki Wam! Chciałam bardzo serdecznie podziękować każdemu, kto mi pomógł. Liczył się dla mnie każdy grosz. Dzięki Wam mogę zacząć walkę na nowo. Daliście mi "Szansę na nowe życie". Dzięki tej zbiórce zrozumiałam też, ile osób mnie wspiera i liczy na mnie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile dobrych duszyczek jest wokół mnie. Jeszcze raz bardzo, bardzo wszystkim dziękuję i obiecuję, że Was nie zawiodę!
Choruję na anoreksję już 8 lat. Cały czas walczę. Pobyt w specjalistycznym ośrodku, to moja jedyna szansa na powrót do zdrowia. Tak bardzo chciałabym móc normalnie żyć, korzystać z życia i spełniać marzenia. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i wyleczyć się raz na zawsze. Myślę, że pobyt w tym ośrodku mi pomoże i będę mogła w końcu żyć! Bardzo proszę o pomoc.
Historia choroby
Mam 21 lat. Na anoreksję zachorowałam w I klasie gimnazjum, gdy miałam 13 lat. Jak do tego doszło? Sama nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Żeńska klasa, dużo ładnych, zgrabnych dziewczyn...też chciałam taka być. Prawda jest taka, że nigdy nie byłam gruba... jednak ważyłam troszkę więcej niż dziewczyny z mojej "paczki".
Styczeń. Postanowienia Noworoczne - no to dieta. Chciałam schudnąć 2-3 kg. Zdrowo się odżywiałam, ćwiczyłam, odrzuciłam słodycze, fast-foody. Pomału chudłam. Podobało mi się to i chciałam więcej i więcej...odrzucałam coraz więcej produktów, aż doszło do tego, że nie było już nic " bezpiecznego" co mogłabym zjeść. I tak w ciągu 5 miesięcy schudłam 20 kg...
Waga - 27 kg, zagrożenie życia, pobyt na oddziale dziecięcym, kroplówki na obie ręce, badania, pobieranie krwi. Wszystko pamiętam bardzo dokładnie, tak jakby to było wczoraj...
Potem pobyt na oddziale psychiatrii w Krakowie... prawie 3 miesiące. Gdy wyszłam do domu, to dobrze było tylko przez chwilę...
Rok 2015 - początek II klasy liceum... sytuacja się powtórzyła. Waga 30 kg... skierowanie do szpitala, na oddział psychiatryczny do Łańcuta. Prawdziwe więzienie, brak możliwości wyjścia gdziekolwiek, kraty w oknach, pilnowanie, odsiadki pod dyżurką, wpychanie okropnego jedzenia na siłę.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na takich oddziałach leczą tylko ciało. Chcą tylko szybko podbić wagę. Psychoterapii nie ma prawie w ogóle. Anoreksja jest chorobą nie tylko ciała ale przede wszystkim DUSZY. To o nią tutaj chodzi.
Po obu pobytach miałam w głowie jeszcze większy mętlik.
Waga znowu zaczęła powoli spadać...
Potem matura, stres, rozpoczęcie studiów.
Październik 2018 r. - zaczęłam studia w Rzeszowie, które musiałam przerwać już w listopadzie. Waga krytyczna - 26.5 kg... najniższa jaką miałam. Zgłosiłam się do szpitala, bo już naprawdę było ze mną źle. Organizm po tylu latach walki z chorobą jest wycieńczony.
Uszkodzenie wątroby, mózgu, niewydolność serca, zanik kosmków jelitowych, uszkodzenie nerek, odbiałczenie, duża anemia, odwapnienie kości, zanik miesiączki, zaburzenia hormonalne...to właśnie efekty mojej wieloletniej choroby.
Walczyłam cały czas i nadal walczę. Jestem w szpitalu, ale potrzebuję fachowej i specjalistycznej pomocy. Skomasowanej, kompleksowej, wielotorowej. Jednak nie otrzymam jej idąc znowu na oddział psychiatryczny... Prywatny ośrodek to moja jedyna szansa na powrót do zdrowia.
Moje życie przed chorobą
Jaka byłam zanim zachorowałam?
Przed chorobą byłam zupełnie inną osobą. Byłam pełna życia, wigoru, siły - prawdziwy wulkan energii! Byłam pewna siebie, radosna, wesoła, miałam mnóstwo przyjaciół, z którymi ciągle gdzieś wychodziłam. Uprawiałam dużo sportu, kochałam śpiewać i tańczyć, żyłam pełnią życia!
Odkąd choruję, tylko siedzę sama w domu, z nikim się nie spotykam, nie mam na nic siły, ani ochoty. Moi rówieśnicy bawią się, spełniają marzenia, a ja tkwię w miejscu i powoli umieram... Chorobą zabrała mi połowę życia, straciłam tyle lat, młodość, najpiękniejszy okres w życiu. Wiem, że jeszcze całe życie przede mną i chcę je przeżyć jako zdrowa, szczęśliwa osoba.
Granica jest bardzo cienka
W chorobę wpaść jest bardzo łatwo, ale potem z niej wyjść...
Zaczęło się od niewinnej "diety", a skończyło prawie na śmierci. Anoreksja jest bardzo podstępną chorobą. Wystarczy jeden bodziec, gorszy czas, jakieś zmartwienie lub kłopot, by wszystko wróciło od nowa. Trzeba się bardzo pilnować. Łatwo jest przekroczyć tą cienką granicę - chcesz trochę schudnąć, zwrócić czyjąś uwagę, a potem nieświadomie wpadasz w zaburzenie, które rujnuje Twoje szczęście, zdrowie, życie. Otarłam się już o śmierć, więc wiem co mówię.
Powtórzę to jeszcze raz - Anoreksja to choroba ciała i DUSZY. To najpierw duszę trzeba uleczyć, a reszta już sama przyjdzie. Ja choruję już 8 lat, a razem ze mną choruje cała rodzina. Wszyscy tak bardzo cierpią, chcą dla mnie jak najlepiej, ale są bezradni. Postanowiłam więc zawalczyć ostatni raz, dać z siebie 200%, chcę walczyć i chcę żyć! Chcę zrobić to też właśnie dla mojej rodziny, oni oddaliby za mnie życie. Wiem, że najwspanialszym prezentem dla nich będzie moje zdrowie. Zrobię wszystko co w mojej mocy by być zdrowa i szczęśliwa tak jak kiedyś!