Jesteśmy szczęśliwi.
Dzięki Państwa pomocy mamy w domu wodę.
To tak, jakby pod nasz dach zagościło wreszcie życie.
Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy nas w tym wsparli.
Niech szczęście Was nie opuszcza!!!
Wymarzony dom
Jestem samotną mamą dwójki kochanych urwisów - siedmioletniego Cypriana i trzyletniej Ani.
Żylibyśmy spokojnie i szczęśliwie, ale nasz spokój i szczęście zostały odcięte jak woda zakręcona kurkiem.
Moje dotychczasowe życie było bardzo ciężkie. W dramatycznych momentach nie miałam w nikim oparcia i tak jest nadal. Prowadzę ciągłą walkę o byt własny i dzieci.
Bardzo ciężko pracuję, żeby zapewnić im podstawowe warunki do życia.
Teraz mogłabym powiedzieć, że wreszcie jesteśmy szczęśliwi, bo osiągnęliśmy bezpieczną stabilizację...
...Mogłabym, gdyby nie złośliwość losu.
Historia jednej przeprowadzki
Od dziecka mieszkałam w Warszawie. Po rodzicach odziedziczyłam mieszkanie, w którym byłoby nam bardzo dobrze, jednak utrzymanie mieszkania w mieście okazało się dla mnie dużo za drogie. Pomimo ciężkiej pracy zarabiałam (i nadal zarabiam) bardzo niewiele, a ponieważ nie miałam możliwości kontynuowania nauki, więc moje kwalifikacje zawodowe nigdy nie będą gwarantowały wyższych zarobków.
Chcąc uniknąć długów zdecydowałam się na sprzedaż mieszkania w mieście i zakup niewielkiego domku, gdzie nie trzeba by było płacić wysokiego czynszu, gdzieś gdzie wszędzie byłoby blisko.
Wymarzonym miejscem okazał się nasz domek w Zakroczymiu. Bardzo szybko okazało się, że nasze marzenie nie do końca się spełniło.
Okazało się w momencie przeprowadzki, że woda z kranu przestała lecieć. Dotychczas woda pochodziła z ujęcia "na dziko" przechodzącego przez sąsiadującą działkę i została odcięta.
Kupując domeczek nie przeczuwaliśmy takich kłopotów i w żaden sposób nie byliśmy na to przygotowani.
Miałam nadzieję, że pieniądze ze sprzedaży miejskiego mieszkania wystarczą na remont i zakup brakujących mebelków - łóżek dla dzieci, automatycznej pralki, nowej kuchenki gazowej.
Marzenia legły w gruzach.
Woziwoda
Nasze życie bez wody jest bardzo ciężkie.
Najbliższa pompa z wodą zdatną do celów spożywczych znajduje się prawie 1000 metrów od domu.
Wozimy ją dziecięcym wózeczkiem mojej córci w pięciolitrowych pojemnikach.
Przy bardzo oszczędnym gospodarowaniu nasza rodzina potrzebuje dziennie 15 litrów do gotowania, drugie tyle do mycia, potrzebujemy mieć wodę do spłukiwania toalety i do prania.
Pod tym względem żyjemy jak w średniowieczu - mycie na misce i zmywanie w garnku.
Najgorsze jest dźwiganie.
Zimą drżałam, że z powodu mrozów zdemontują pompę w mieście - wtedy zostałabym całkiem bez wody.
Wszystko gotowe.
Mam już gotowe rury, jest przygotowana dokumentacja techniczna. Potrzebuję "tylko" fachowców, którzy dokonaliby podłączenia do sieci miejskiej.
Wodociąg przebiega bardzo niedaleko. Jestem gotowa sama kopać doły pod rury, ale nie potrafię sama zamontować instalacji. Poza tym musi to robić firma z uprawnieniami. Nie mam uprawnień i nie mam już pieniędzy na wynajęcie fachowców.
Nie mam wody, nie mam do kogo się zwrócić o pomoc.
Mam jeszcze nadzieję.
Nadzieja została.